14 grudnia 2012

Fotograficzne spotkanie przy piwie i aparatach Fuji

Dałam się skusić reklamie i poszłam na warsztaty fotograficzne organizowane przez Fujifilm Polska. To już drugie podejście - próbowałam się dostać na ich warsztaty fotografii portretowej, ale moje zgłoszenie padło w czarną dziurę - ani zaproszenia, ani odpowiedzi żadnej nie doczekałam. Trochę rozczarowanie.

Wysłałam więc zgłoszenie, dostałam odpowiedź i wyruszyłam na spotkanie do Piwiarni Warki. W planach była prezentacja aparatu X-E1 w wykonaniu Tomasza Lazara, a następnie warsztaty foto połączone z testami sprzętu.



Co się działo? Była prezentacja sprzętu połączona z prezentacją prac pana Lazara z projektu o kulturze piwnej - bardzo fajna. Były przygotowane dwa miejsca - jedno do fotografowania piwa i akcesoriów, drugie - z modelką. Była przygotowana bliżej mi nieznana liczba różnych aparatów Fuji, na które ludziska rzucili się oczywiście jak fala gnana tornadem.

Jeśli ktoś oczekiwał warsztatu oraz światłych wskazówek Mistrza, zawiódł się. Po prezentacji rozpoczęła się wolna amerykanka. Kto mnie zna, ten wie, jaką mam alergię na dziki tłum. W rezultacie na prezentowany model aparatu się w ogóle nie załapałam. Pod koniec, kiedy ludziom entuzjazm się wyczerpał, udało mi się uchwycić X10. Śmieszna zabawka. Oczywiście WSZYSTKO MA INACZEJ I GDZIE INDZIEJ, więc nie chciał się układać do ręki. No i to patrzenie na wyświetlacz, zamiast w wizjer - nawyk jednak ma siłę! Po przejrzeniu menu maleństwo dało się jednak opanować i nawet zrobiło mi najśmieszniejszą fotkę wieczoru - człowieka z piwem i połową głowy. I jak tu nie wierzyć, że alkohol zabija powoli :)


No dobra, prawie opanować. Gdyż: kto był zdolnym misiem i pstrykał w błogim przekonaniu, że ustawił sobie RAW+jpg, a po powrocie do domu stwierdził, że 1. nawykowo ustawił RAW, 2. aperture jednak nie czyta tego formatu RAWów? #niestetyja. 

Zanim pandemonium się trochę uspokoiło, plątałam się po sali to tu, to tam, robiąc zdjęcia napotkanym elementom natury martwej i ożywionej. Przeczekałam też napust na modelkę, którą panowie natychmiast wzięli w obroty, każąc jej wydymać usta i ogólnie wyglądać wyzywająco. A że gust mam, jaki mam - te zabiegi za każdym razem wywołują u mnie ten sam efekt: wyjście kłów i jad spływający na wykładzinę. Co zrobić - #jestem-stara-i-mam-za-złe. A potem jeszcze pani makijażystka zrobiła modelce na dekolcie trupią czaszkę...

A dziewczyna była naprawdę zachwycająca. To jedna z tych osób, u których drobne odbiegające od kanonu cechy budowy składają się na oszałamiający efekt. A w ogóle po co ja o tym piszę? Widać przecież na obrazkach.

Pan Barman miał zdjęć co najmniej tyle, co modelka :)








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz