Dwa razy odwiedzałam to miejsce. Za pierwszym razem była ładna pogoda, świeciło słońce i rzucało wesołe jasne płaszczyzny. To kompletnie nie było to, o co mi chodziło. Samotny zniszczony fotel w altance przywiódł mi na myśl zakurzony taras z widokiem na autostradę. Smutek, melancholia i przemijanie. Brakowało tylko starszego pana, śpiewającego smętnego bluesa. Dziś nie było słońca i trochę tego depresyjnego nastroju udało się uchwycić.
Ps. Felinity podpowiada "Prostą historię" Davida Lyncha - coś jest na rzeczy, to ten klimat, o który mi chodziło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz