Zrobiłam dziś tonę ujęć oraz kilka fajnych zdjęć. Kilka słodkich jak cukierek i kilka naprawdę fajnych. Kręciłam zajadle kółeczkiem przeglądarki w aparacie, żeby na gorąco pokazać co lepsze ujęcia, gdy nagle wzrok mój padł na to i emocje mi skoczyły. I już wiedziałam, że pójdzie dziś na bloga.
To jedno z tych nieudanych z serii. Półmrok, więc parametry wyśrubowane nawet nieco ponad moje możliwości radzenia sobie z aparatem. Ania nagle podniosła głowę, wychodząc mi z kadru. Odrzut. A rezonuje we mnie jak kamerton.
Czy to tak właśnie działa? Z nagłych spojrzeń, nieoczekiwanych poruszeń, nieudanych ujęć - rodzi się prawda?
Nie wiem, czy to jest dobre zdjęcie. Dla mnie jest.
Ps. Zepsułam się - brzmię jak jakieś nastoletnie emo. Idę odszukać mój pion moralny.
Pps. W napadzie pracowitości dodałam opisy do niektórych wcześniejszych zdjęć. Zawsze to jakiś powód, żeby zaprosić Cię do ponownego ich obejrzenia, prawda?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz