Aura dostarcza od kilku dni dramatycznych widoków na niebie. Wybrałam się w okolice Elektrociepłowni Żerań, żeby w ciszy i spokoju ją sfotografować. Przejeżdżam tamtędy codziennie, ale z samochodu ciężko coś sensownego zrobić.
Udałam się więc na spokojną miejscówkę, usiadłam, rozejrzałam się za wyjątkowo atrakcyjnym kawałkiem zachmurzenia i zaczęłam czekać, aż nadciągnie nad kominy elektrociepłowni. Kawałek ów miał jeszcze długą drogę do pokonania, ale wicher wydatnie pomagał.
Siedziałam tam 40 minut, marznąc w zadek i tylko co jakiś czas strzelając fotki wokół. I na chwilę przed tym, kiedy upragnione cumulusy osiągnęły oczekiwaną lokalizację, dołem przeleciała z prędkością tajfunu smuga ciemnych chmur warstwowych, dokładnie przykrywając na szaro niebo. Wrrr.
Jakoś mnie to przygnębiło i postanowiłam wrócić do domu na gorącą herbatę. Ale wysiłek się całkowicie opłacił, bo mam coś co najmniej równie fajnego :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz